„Przyjdzie policjant i cię zabierze”. „Wyjadę i cię zostawię”. „Mama się przez ciebie rozchoruje”. „Jak będziesz jeść cukierki, to wszystkie zęby ci wypadną”. „Jak będziesz niegrzeczny, to cię oddam”, itd. Takie komunikaty i wiele innych padają w chwilach bezradności z ust rodziców. Wymuszanie posłuszeństwa u dziecka poprzez straszenie go, w danej chwili, może przynieść efekt, ale co z konsekwencjami takich działań? Czy dzieci można straszyć?
Wychowywanie dzieci, niezależnie od wieku, jest sprawą bardzo trudną. Są sytuacje, kiedy rodzicielskie działania wychowawcze w stosunku do małych dzieci, trafiają na „niesłyszalny” w danym momencie grunt. Często dzieci nie chcą słyszeć, nie słuchają rodziców, a z drugiej strony i tak są dla nich najukochańszymi istotami na świecie. Niestety, rodzicielska bezradność i brak cierpliwości w codziennym życiu prowadzi do wychowawczych błędów, które mogą mieć poważne konsekwencje dla naszych pociech i budowanych z nimi relacji.
Czy straszenie jest sposobem na posłuszeństwo?
Rodzice trafiają wielokrotnie w relacjach ze swoimi dziećmi na fazy histerii, płaczu, buntu, a wtedy wszelkie ich metody wychowawcze są nieskuteczne i nie działają. Rodzic sięga wtedy po metodę straszenia, by wymóc na dziecku posłuszeństwo, gdy już nie ma cierpliwości i siły na dalsze długie proszenie, czy czekanie, by dziecko zrozumiało o co chodzi. Metoda straszenia jest jak „słowny klaps” – dziecko szybko staje się „idealnie” zdyscyplinowane. Tylko dlaczego tak się dzieje? Czy zrozumiało, o co dorosłemu opiekunowi chodzi? Nie. Zrobiło tak, bo się boi.
Dzieci wierzą!
Wyobraźnia dziecka jest potęgą. Dla niej patyk staje się magiczną różdżką, koc – latającym dywanem, pokrywa garnka – kierownicą, a miska – statkiem na wzburzonym morzu. W wyobraźni dziecka Baba Jaga nie jest postacią z bajki, ale realną osobą, tak samo jak zły czarnoksiężnik, dzielny rycerz, czy Królewna Śnieżka. Maluchy nie oddzielają, do pewnego momentu w swoim procesie rozwoju, rzeczywistości od świata literackiej fikcji. Wierzą w to, co mówią dorośli, chłoną ich przekazy. Dzieci przyjmują za pewnik wypowiadane słowa rodziców będących dla nich autorytetem. Co zatem pomyśli mały człowiek, gdy usłyszy od mamy: „Idź, bo Baba Jaga cię zabierze!”? Dziecko uwierzy. Na dorosłych, na nastolatkach takie słowa nie zrobiłyby wrażenia, przecież wiadomo, że to tylko taki żart, tak się mówi, a Baba Jaga przecież nie istnieje. Dla małego dziecka nie jest to takie oczywiste. Zwłaszcza, gdy mówi tak mama. Bo po co miałaby kłamać?
Kiedy mama straszy tatą, a tata – mamą
Popularnym argumentem, który pada z ust rodzica, by zmusić dziecko do zrobienia czegoś, na czym mu zależy, jest: „Bo mama/tata będzie zła/zły”. W ten sposób dorośli straszą dzieci sobą nawzajem! Należy jednak zatrzymać się i przyjąć do wiadomości, że na podstawie tego, co robi, a także tego co mówi i jak mówi rodzic (dorosła osoba) – dziecko buduje sobie wyobrażenie na temat innych. Jaki zatem obraz stworzy sobie dziecko, które często słyszy słowa: „Bo tata się zdenerwuje?” Oczywiście, że będzie to obraz taty, którego należy się bać.
Straszenie dzieci działa tylko na krótką metę
Postraszenie dziecka dziadem, babą, policjantem odnosi zwykle piorunujący skutek, przynajmniej w kilku pierwszych sytuacjach. W dłuższej perspektywie czasu wytwarzanie na tej podstawie lęku, wywoła wręcz odwrotny efekt. Przestraszone wilkiem, policjantem czy karą, dziecko zrobi to, o co poprosi go dorosły. W takiej sytuacji wydawać by się mogło, że cel wychowawczy został osiągnięty. To tylko pozór, bo „zwycięstwo” rodzica w takim sposobie działania, szybko przestanie być skuteczne. Dlaczego? Po pierwsze, dziecko, które słyszy kolejny raz tę samą przestrogę, w końcu zauważy, że nie jest ona prawdziwa. Uświadomi sobie, że skoro ostatnio mama też tak mówiła i nic potem się nie stało, to można zignorować jej słowa, bez żadnych konsekwencji. Drugi raz już dziecko nie posłucha. W okolicznościach straszenia dzieci kimś lub czymś, efekt będzie taki, że przestaną rodzicom wierzyć i stracą do nich zaufanie.